Jonatan biegł już prawie cztery godziny, gdy dotarł do rozstaju dróg. Gdzie teraz lekko w lewo czy dalej prosto? Ciężko dyszał ze zmęczenia. Trzymając się za boki, zastanawiał się, skąd ma wiedzieć którą drogę wybrać? Przyjrzał się śladom i doszedł do wniosku, że ślady wskazują, by nadal biec prosto, ale już było bardzo ciężko mu nogami przebierać. Traci siły, a jak zwolni tempa, to na pewno ich nie dogoni. Nie może odpocząć i nie może iść wolniej od koni, gdyż zamiast ich doganiać, będą się oni od niego oddalali. Postanowił, że jeszcze trochę pobiegnie, jeszcze trochę...
Wydawało mu się, że już dawno powinien ich dogonić. Co się stało? Teren był lekko górzysty, ale jak wyjdzie na prostą i nadal na horyzoncie nie zobaczy wozów, to postanowił zawrócić. Droga była lekko pod górę. Wbiegł na jej najwyższy punkt, dalej było z górki. To był najlepszy punkt obserwacyjny. Pot mu zalewał oczy. Otarł twarz rękawem, zmrużył powieki i szukał na horyzoncie ruchome punkciki.
Adrenalina mu uderzyła do głowy.
– Są, są, widzę ich! – krzyczał i skakał z radości.