Ponieważ opowiadania spotkały się z
pozytywną reakcją, więc zapraszam do zapoznania się z historią
Jonatana. Myśl przewodnia zaczerpnięta jest z księgi Przysłów
22:6 "Wychowuj chłopca odpowiednio do drogi, którą ma iść,
a nie zejdzie z niej nawet w starości."
Jonatan był niewolnikiem, odkąd pamięta, czyli od zawsze. Jego mama, będąc niewolnicą, uwierzyła w Mesjasza z Nazaretu i zaszczepiła swoją wiarę synowi. Gdy miał 10 lat ktoś ujawnił właścicielowi, że posiada kilku chrześcijan na terenie swojej posiadłości. Ten się wściekł, ponieważ był Judejczykiem pobożnym tylko na pokaz. Oficjalnie bardzo sprawiedliwy i religijny, ale faktycznie był człowiekiem okrutnym i niemoralnym. Nie odmawiał sobie żadnej z przyjemności cielesnych, a swoim domownikom nie odmawiał bólu i szykan. Nawet żonę traktował nie wiele lepiej od niewolników, a już na pewno traktował ją gorzej od dwóch ulubionych niewolnic. Pilnował, by nic z jego podłego życia nie wyszło na zewnątrz i był gotów zabić tego, kto by ujawnił jego prawdziwą naturę. Wszyscy więc milczeli. Nikogo też z domowników nie zdziwiła agresja, z jaką zareagował na informację o zwolennikach Mesjasza z Nazaretu wśród jego niewolników.
Przeraził się na myśl o tym, że znajomi mogliby jego podejrzewać o sprzyjanie tej sekcie. Przeprowadził śledztwo i okazało się, że 3 kobiety na pewno są heretyczkami. Za pomocą chłosty i gróźb złamał dwie z nich i zmusił do wyrzeczenia się Mesjasza. Mama Jonatana nie uległa i po ciężkim pobiciu została skierowana do pracy w polu, bez prawa wchodzenia do domu właściciela. Do tej pory pracowała w kuchni i nie była to praca ciężka. Teraz miała całe upalne dni spędzać w polu.
Dano jej dwa dni na dojście do zdrowia, a później miała się zgłosić do nadzorcy niewolników. Inni niewolnicy bali się w tym czasie okazywać jej współczucie, ale przez pośrednictwo Jonatana starali się pomóc. Mówili chłopcu, jak ma opiekować się mamą i uczyli go przyrządzać maści na rany. Chłopiec robił to najlepiej, jak umiał.
Kiedy mama zgłosiła się do pracy, nadzorca uznał, że jest jeszcze za słaba, więc chował ją w szopie na narzędzia. Po dwóch kolejnych dniach uznał, że może już nie tyle pracować ile udawać. Po trzech kolejnych pracowała jak wszyscy. Jonatan kręcił się przy niej, zawsze wyręczając ją w trudniejszych pracach. Był silny jak na swoje dziesięć lat.
Zawsze wieczorami mama opowiadała chłopcu o Zbawicielu i jego posłańcach, o cudach, uzdrowieniach, zmartwychwstaniu, życiu wiecznym, o wspaniałym życiu nie takim jak to które obecnie wiedli. Chłopiec nie znał innych naśladowców Mesjasza, jak tylko własną matkę i kobiety, które wyparły się Go pod wpływem chłosty.
– Pamiętaj Jonatanie, by nigdy nie okazywać złości. Nigdy nikomu nie grozić. Przeciwnie bądź zawsze dla każdego życzliwy. Bądź jak nasz Pan Jeszu. Zawsze wszystkim pomagaj, ze wszystkimi żyj w zgodzie. Bądź wierny Panu naszemu, nawet gdybyś miał umrzeć, bo nasz Pan swoich wiernych sług obudzi z martwych i będą z nim żyć w raju. Pamiętaj, że jak dochowasz wierności i umrzesz, to nie tylko Bóg ciebie nagrodzi życiem wiecznym, ale także mnie nagrodzi za to, że wychowałam takiego wspaniałego chłopca.
– Mamo, a jak ktoś będzie chciał mnie skrzywdzić?
– Jeśli będziesz wolny i to będzie możliwe, to uciekaj w bezpieczne miejsce. Jeśli nie będziesz mógł uciec, bo twój oprawca będzie zbyt silny, to znieś dzielnie, cokolwiek cię spotka, zachowaj wierność Pomazańcowi aż do śmierci. Zawsze bądź mądry, nie ujawniaj swojej siły ani mądrości. Niech inni cię lekceważą. Jeśli to będzie możliwe, to spraw by wszyscy cię kochali. Bądź ulgą na ich rany, pocieszaj wszystkich.
– Mamo opowiedz mi jeszcze raz o zmartwychwstaniu.
W ten sposób zasypiali co noc. Matka nie znała zbyt wielu opowieści i dlatego często powtarzała te same historie. Jonatanowi to nie przeszkadzało. Wieczorne opowieści były najszczęśliwszymi momentami w życiu chłopca. Nie znał niczego przyjemniejszego. No może jeszcze te krótki chwile, gdy szli na pole, wówczas matka także opowiadała różne ciekawe historie. Jonatan czasami miał wrażenie, że niektóre wymyśla specjalnie dla niego. Opowiadała o pasterzu, który szukał owcy, o synu co opuścił ojca, a ten codziennie za nim tęsknił, o człowieku co pomógł rannemu, o pannach mądrych co miały zapas oliwy i wiele innych historii, z których zawsze Jonatan starał się wyciągnąć mądrą radę.
Lubił też rozśmieszać swoją mamę. Któregoś razu w drodze na pole opowiadała, jak Szymon wyszedł z więzienia i zapukał do bramy, a służąca mu nie otworzyła, tylko pobiegła, krzycząc, że anioł Piotra przyszedł w odwiedziny, to Jonatam stwierdził:
– Oj mamo chyba coś z tym aniołem przekombinowałaś. Ostatnio ta opowieść brzmiała trochę inaczej.
– Chyba nie wątpisz w towarzystwo aniołów.
– No nie wiem – droczył się – chyba jednaki wątpię. Bo jeśli mają nam pomagać, to mogliby postarać się trochę bardziej.
– Nie mów tak.
– Bo niby co się stanie?
Ledwo to powiedział, a potknął się o nieistniejący kamień tak mocno, że ledwo uratował się od upadku. Wyprostował się i zrobił poważną minę. Spojrzał w prawo, gdzie nikogo nie było i powiedział w powietrze:
– No wiesz, żeby zaraz nogę podstawiać... na żartach się nie znasz, czy co?
Matka roześmiała się zaskoczona pomysłowością syna, a on dołączył do niej. Cieszył się, że po raz kolejny rozśmieszył mamę, tak mało miała powodów do śmiechu. Nie wiedział wówczas, że to jest ostatni raz, kiedy razem się śmieją. Tego samego dnia, w szóstej godzinie pracy na słońcu, mama upadła na ziemię i nigdy już się nie obudziła. Jonatan miał wówczas 12 lat. Na drugi dzień wezwał go właściciel.
– Twoja matka zmarła – powiedział – Tak kończą niewierni. Umierają w młodym wieku, nie dożywając starości. Bóg nie chce, by ziemia ich nosiła. Szkoda tylko, że to moim kosztem. Na szczęście zostawiła ciebie, więc strata nie jest wielka. Tylko czy ty długo pożyjesz? Czy Bóg i ciebie nie zechce ukarać krótkim życiem? Wierzysz w zabitego?
– Nie – powiedział Jonatan.
Właściciel, uśmiechną się.
– To dobrze.
– Wierzę w zmartwychwstałego – dopowiedział.
Właściciel, wbrew temu, czego spodziewał się Jonatan, nie wpadł w furię. A przynajmniej starał się nie okazywać emocji, choć nie zdołał ich ukryć całkowicie. Chłopiec zaważył, zaciśnięte pięści i usłyszał zgrzytające zęby. Pierwszy raz słyszał, jak komuś zęby zgrzytają z wściekłości. Pomyślał, że będzie gorzej niż się spodziewał. Było jak zwykle. Właściciel nie był pomysłowy i zarządził chłostę. Każde uderzenie było do krwi, po piątym właściciel spytał, czy wyrzeka się swego Mesjasza. Jonatan powiedział, że nigdy, więc bito go nadal. Bolało potwornie, ale zaciął się. Skoro jego mama wytrzymała, to on tym bardziej wytrzyma. Kiedy stracił przytomność, zrezygnowano z chłosty, a właściciel zarządził po staremu. Praca w polu i zakaz wstępu do domu gospodarza.
Uknuł jednak podstęp. Wyznaczył do opieki nad chłopcem młodą niewolnicę. Poinstruował ją wcześniej, czego od niej oczekuje.
– Będziesz opatrywała jego rany, dotykała jego nagiego ciała. Masz wzbudzić w nim pożądanie, ale nie wolno ci go zaspokoić. To młody chłopiec na pewno krew w nim się zagotuje, jeśli dobrze to rozegrasz. Gdy zapała do ciebie uczuciem, wówczas namów go by mnie przeprosił i wyrzekł się swego Mesjasza, a ja na pewno się zgodzę i pozwolę mu zostać w domu. Dzięki temu będziecie mogli się widywać codziennie. Zrozumiałaś?
– Tak panie.
– To do roboty.
Dziewczyna byłaby szczęśliwa, gdyby właściciel pozwolił jej założyć rodzinę. Jonatan był jednak od niej młodszy. Nie był idealnym kandydatem na męża, ale dziewczyna i tak się rozmarzyła. Wszystko wydawało się lepszym rozwiązaniem od tego, czego bała się najbardziej, że właściciel przeznaczy ją dla siebie. Tylko jak ma rozkochać w sobie Jonatana? Nie dość, że to dziecko to ona też nie miała doświadczenia. Nikt jej nie mówił, jak rozpalać mężczyzn, myślała, że to samo jakoś się dzieje. Właściciel mówił o dotykaniu nagiego ciała, sama myśl o tym wydała się dziewczynie przyjemna, ale czy to wystarczy?
Poszła do pokoju, w którym właściciel kazał umieścić chłopca na czas leczenia. Starsze kobiety dały jej maści i poinstruowały jak smarować rany. Nikomu innemu nie wolno było tam zaglądać. Jonatan leżał plecami do góry. Był nieprzytomny. Oczyściła mu rany wodą, a następnie delikatnie zaczęła smarować maścią. Pierwszy raz to robiła, bała się zrobić coś źle, sprawić mu ból. Rany nie robiły przyjemnego wrażenia i dziewczyna nie dostrzegła w dotykaniu chłopca niczego przyjemnego, przeciwnie kolacja podchodziła jej do gardła. Chłopiec, czasem stękną, ale się nie obudził.
Dziewczyna po raz kolejny przyszła rano. Była już pewniejsza siebie, ale tylko do momentu, gdy zobaczyła Jonatan siedzącego na ławie. Zawstydziła się, gdy na nią spojrzał.
– Przyszłam ci popatrzeć rany.
– Chyba opatrzyć...
– No przecież mówię, popatrzyć rany.
– Nie ważne – zrezygnował z tłumaczenia – Kim jesteś?
– Niewolnicą tak jak ty.
Jonatam spoważniał i odruchowo złapał się za krocze. Uśmiechną się z wyraźną ulgą, bo od wczoraj nic się nie zmieniło.
– Ja jestem niewolnikiem, a ty niewolnicą. Rozumiesz?
– No. Ja niewolnica tak jak ty.
Jonatan uśmiechnął się, ale już nic nie tłumaczył.
– I masz mi rany opatrywać?
– No tak.
– Mojej mamie nikt ran nie opatrywał, sam to musiałem robić. Dlaczego ty masz mi je opatrywać?
– Nie wiem – skłamała – Ty nikogo nie masz... kto mógłby cie popatrzyć.
– Teraz mam ciebie.
– No – ucieszyła się.
– Jak masz na imię?
– Anna.
– Więc proszę Anno, zajmij się moimi plecami, bo nie tylko boli, ale też swędzi.
Jonatan położył się na brzuchu, odsłaniając plecy, a Anna krzyknęła i uciekła. Po chwili wróciła ze starszą kobietą, która fachowo zabrała się do oczyszczania ran. Dziewczyna uciekła, ponieważ w jednej z większych ran zobaczyła dwa pełzające robaki.
– Musisz w nocy się nakrywać, jeśli nie chcesz, by problem wracał – powiedziała kobieta i wyszła.
W ich wzajemnych kontaktach nie było nic romantyczne. Jonatan czuł ból, który nie nastrajał go do zalotów, w dodatku myśli jego ciągle błądziły wokół mamy, której już nie było. Nawet nie wie, gdzie ją pochowali. Annie przygoda z robakami też odebrał chęć do dotykania chłopca. Bała się, że zaraz coś wypełznie z jakiegoś ukrycia.
Jonatan spędzał dużo czasu z Anną. Nie wiedział, co z nią robić więc ciągle poprawiał jej wymowę i całkowicie jawnie opowiadał o Mesjaszu. Miał nadzieję, że dziewczyna polepszy swoją zdolność wysławiania się i tak faktycznie było. Jonatan dostrzegał małą poprawę, ale dziewczyna uważała, że to ciągłe poprawianie to złośliwość z jego strony, że się wywyższał. W końcu co za różnica jak mówi skoro każdy ją rozumie. Tylko Jonatan się czepiał i co chwilę wybuchał śmiechem, z powodu którego ona nie rozumiała.
– Skoro jesteś taki mądry, to pewnie czytać potrafisz.
– Nie, czytać nie potrafię.
– A pisać?
– Pisać też nie potrafię.
– A czemu?
– Nie mówi się, 'a czemu', tylko dlaczego.
– Dlaczego?
– Ponieważ nigdy tego nie robiłem.
Anna każdego wieczora zdawała relację właścicielowi z postępów, albo raczej z ich braku. Ten wprowadzał poprawki, ale dziewczyna nie umiała ich zastosować. Zaczynał tracić cierpliwość.
– Rany już się zagoiły, więc jeśli w ciągu 2 dni nie zdobędziesz jego uczuć, oboje was wyślę do pracy w polu! Jutro każę przygotować mu kąpiel w ciepłej wodzie. Gdy już będzie w bali, wejdziesz do łaźni i zaczniesz go myć. Masz umyć każdą część jego ciała bez wyjątku. Jeśli będzie stawiał opór, zacznie cię odpychać i nie da się dotknąć, to wówczas rozbierz się do naga, stań przednim i powiedz, że też chcesz się wykąpać. Zrozumiałaś?
Anna zrozumiała co ma zrobić, nie wiedziała tylko po co? Oczywiście plan się nie udał, choć tym razem nie z jej powodu. Jonatan jak usłyszał, że przygotowano mu ciepłą kąpiel, doszedł do wniosku, że to jakiś podstęp. Nigdy nikt nie poświęcił mu nawet zimnej wody, musiał myć się przy studni. Teraz kiedy sprzeciwił się właścicielowi, tym bardziej nie powinien dostąpić tego zaszczytu. Pomyślał, że pewnie chcą go zabić lub zrobić coś innego. Miał złe przeczucie i zdecydowanie odmówił kąpieli, uzasadniając, że jego mamie kąpieli nie zaproponowano, więc on też jej nie chce.
Właściciel stracił cierpliwość. Wezwał go na rozmowę, spytał, czy wyprze się swego Mesjasza. Obiecał lekką pracę w domu, a nawet zagwarantował naukę pisania. Jonatan zapewnił, że nigdy nie wyprze się swojego Mesjasza. Właściciel nie robił więcej trudności, odesłał chłopca do pracy na polu, ale Annę zostawił w gospodarstwie. Stracił zainteresowanie dziewczyną, teraz nie wydawała mu się tak atrakcyjna, jak wcześniej, drażniła go samą swoją obecnością, ale do pracy w polu się nie nadawała. Poważnie myślał o jej sprzedaniu. Okazja przytrafiła się rok później.
Był to rok 70. Właściciel udał się do Jeruszalem na święto paschy i przy okazji planował spotkać się z potencjalnym kupcem na dziewczynę. W tym czasie miasto zostało otoczone przez rzymskie wojsko i właściciel już do domu nie wrócił. Siedem miesięcy później, już po zdobyciu Jeruszalem, wojska rzymskie zjawiły się w posiadłości. Wszyscy trafili do niewoli.
Jonatana kupił jakiś faryzeusz. Razem z innymi niewolnikami wiózł ich do swojej posiadłości. Chłopiec miał już lat 14, ale był bardzo energiczny i przeważnie działał szybko i zdecydowanie. Zauważył, że jego nowy właściciel jest człowiekiem spokojnym i bardzo dobrze traktuje niewolników. Polubił go i postanowił, że zrobi wszystko, by on go także polubił. Podczas podróży był bardzo uczynny, wszystkim pomagał i każdy mógł na jego pomoc liczyć. Z grupy zakupionych niewolników dwie kobiety i jedno dziecko chorowały. Leżały na wozie, a Jonatan przyniósł im wodę i jedzenie. W tym momencie usłyszał jakieś wołanie swego nowego właściciela, ale niedosłyszał, o co chodzi. Był za daleko, a chore dziecko płakało.
– Jedzcie, ja zaraz wrócę. Zobaczę tylko co się tam dzieje.
Kiedy podszedł do swojego nowego właściciela, ten patrzył nieprzytomnym wzrokiem za trzema oddalającymi się mężczyznami. Był sztywny jak posąg. Nawet powiekami nie mrugał. Jonatan bał się odezwać. Nowy właściciel odwrócił się i wymijał chłopca, gdy ten zdobył się na odwagę:
– Co się stało panie?
– Muszę zobaczyć się z matką – burknął pod nosem i odszedł.
Jonatan spytał stojącą w pobliżu niewiastę:
– Co tu się wydarzyło? Kim byli ci trzej mężczyźni?
– Nie wiem, ale chyba szukali wierzących w jakiegoś mesjasza.
– I co?
– Nic – odpowiedziała. – Nie znaleźli, więc poszli szukać dalej.
Jonatan poczuł zimny pot na plecach. Pomyślał, że pewnie szukają wierzących, by ich zabić albo zniewolić i torturami zmusić do wyparcia się Zbawiciela. Był skłonny podejrzewać, że na świecie mało jest wierzących. Jego mama nie żyje, dwie inne osoby wyparły się Mesjasza, kto wie może on jest już ostatni? Pewnie i on będzie musiał umrzeć, jak jego wiara wyjdzie na jaw. Jego nowy właściciel wydawał się miły, ale jak dowie się kim on jest to pewnie też zacznie go zmuszać do wyparcia się Syna Bożego. Może wówczas przestanie być miły. Dlaczego tak nas nienawidzą, dlaczego nie pozwolą spokojnie żyć? Często zadawał sobie tego typu pytania.
W końcu wpadł na pomysł, że jeśli ma umrzeć za wiarę to powinien zostawić po sobie kolejną osobę wierzącą, tak by zawsze był ktoś ostatni, ktoś kto znajdzie kolejnego ostatniego, tak by nigdy wiara nie wygasła i zawsze ktoś czekał na powrót Pana. Postanowił że pozyskanie nowo wierzącego będzie jego celem, a póki do tego nie dojdzie musi być bardzo ostrożny.
***
To był 3 rozdział. Jeśli chcesz poznać wcześniejsze wydarzenia zacznij od części pierwszej:
___________________
krzysztof pomazańcowy
Formularz z NeTeS
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz