Dziś oddaję Ci pierwszą część opowieści z
Jeruszalem, czyli dzisiejszego Jeruzalem. Mam nadzieję, że opowieść
ta sprawi Ci przyjemność intelektualną i pobudzi do myślenia.
Główna puenta jest zarezerwowana na sam koniec całości, ale mam nadzieję,
że i w tej części znajdziesz ciekawe myśli.
Jeruszalem 66
W dniu pięćdziesiątnicy roku 66 kapłani weszli nocą, jak to jest ich zwyczajem, do wewnętrznego
dziedzińca świątynnego, aby pełnić służbę Bożą, najpierw
zauważyli, jak sami oświadczyli, ruch i huk, a potem dało się
słyszeć wołanie różnymi głosami: 'Wyjdźmy stąd!'.
Iszraelici wszczynają zamieszki w
Cezarei, mordując miejscowych Greków. Mordują też małe oddziały
Rzymskie w Jeruszalem i Masadzie. Rzymianie w pośpiechu wysłali
przeciwko Iszraelitom XII Legion rzymski stacjonujący w Syrii.
Wyprawa była źle zorganizowana, a łapówka pomogła Cestiuszowi
Gallusowi zdecydować się na odwrót. 22 kilometry na północ od
Jeruszalem Judejczycy zaskoczyli Rzymian w wąwozie Beth Horon.
Podczas odwrotu Rzymianie stracili prawie 6 tys. ludzi i złotego
orła legionu.
Pozorne zwycięstwo dodało wiary
Judejczykom w swoją siłę i zdolność pokonania Rzymu. Zaczynają
bić własne monety. Wznoszą mury obronne i jednocześnie kłócą
się między sobą i wzajemnie zabijają. Głównodowodzącym miasta
Jeruszalem zostaje Annasz, ten sam który podstępem doprowadził do
zabicia Jakuba Sprawiedliwego, brata Pańskiego. Naśladowcy
pomazańcowi opuszczają miasto i chronią się w Pelli, po drugiej
stronie Jordanu.
W tych warunkach zostaje zwołany
sanhedryn. W naradzie bierze udział 71 mężczyzn, głównie
saduceuszy i faryzeuszy. Wśród nich najmłodszy jest Jakow syn
Josefa. Wielka Rada przekupiła Celsjusza, ale nie ma najmniejszych
wątpliwości, że cesarz Neron przyśle większe siły dla
stłumienia buntu. Dyskusja trwa już prawie godzinę.
– Sekta nazaretańska ucieka z
miasta – zauważył ktoś.
– Zgodnie z ich przepowiednią i
nakazem ich nauczyciela. Uciekają w góry. Nie ma w tym nic
dziwnego – odpowiedział przewodniczący
Wielkiej Rady i aktualnie urzędujący arcykapłan.
– To jedyny
pożytek z tej wojny – stwierdził najmłodszy Jakow. – Plenili
się w mieście jak chwasty na polu, a teraz wszyscy się z niego
wynoszą.
– A jakie są nasze decyzje? Wierzymy
w zwycięstwo? Czy może sekta przeklętego ma rację przepowiadając
klęskę?
– Elihu, problem polega na tym, że nie wierzymy w
zwycięstwo, ale ucieczka może być odebrana jako wiara w
przeklętego i jego proroctwo.
– Tfu – udał, że spluwa
Elihu. – To już wolę zginać, niż być pohańbiony.
– Nie
ma, potrzeby ginąć – uspakajał najbogatszy w tym gronie Szymon. –
Trzeba uciekać, ale nie na oślep jak Nazaretańczycy, ale w sposób
przemyślany. Trzeba się dogadać z cesarzem. Musimy wysłać ludzi
na rozmowy i prosić o ochronę.
– To rozwiązanie też nam
ubliży! – zaprotestował Annasz, głównodowodzący w Jeruszalem.
– Już raz zwyciężyliśmy. Jeśli drugi raz skutecznie stawimy
opór Rzymowi, to ten zrozumie, że nie warto nas podbijać.
Wzmacniamy mury, posiadamy katapulty i skorpiony rzymskie. Trzeba
tylko zebrać więcej zapasów na oblężenie i jest szansa, w razie
czego znowu możemy przekupić dowódcę.
– Oskarżą nas o
współpracę z wrogiem, jeśli uciekniemy.
– Kto nas oskarży?!
– podniósł głos Szymon – ci, co zostaną tu zarżnięci? Każdy, kto przeżyje, będzie albo niewolnikiem bez prawa głosu, albo
kolaborantem. Jeśli dobrze to rozegramy, możemy na tym dużo zyskać.
– A co jeśli cesarz nie będzie chciał z nami rozmawiać?
–
Zmienimy cesarza lub przekupimy dowódców. Zawsze coś wymyślimy.
Ja sprzedam swoje posiadłości w Judei, nie sądzę, by cokolwiek przetrwało
po wojnie. Teraz musimy zbierać fundusze. Dobrze by było zarobić
na handlu bronią. Czasy są wyjątkowo dobre na ten rodzaj handlu.
Tworzą się prywatne armie.
– Chciałeś powiedzieć
bandy...
– Nieważne jak ich nazwiesz. Oni niebawem będą
martwi, a ich złoto nam się przyda.
Do sali wszedł kulejący
mężczyzna i szepnął coś Jakobowi na ucho. Ten wstał i wyszedł
z sali. Kiedy dotarł do domu, udał się od razu do ojca leżącego
na łożu. Jeszcze wczoraj z pomocą dwóch lasek, ale
poruszał się samodzielnie po domu, a teraz nagle zaniemógł. Leżał
w łożu i mówił z trudem.
– Ojcze co się stało, jak się
czujesz?
Starzec chciał coś powiedzieć, ale po chwili
zrezygnował. Wyraźnie opuszczały go siły i zdawało się, że
nawet oddychanie go męczy. Spojrzał na żonę stojącą w progu. Ta, jakby odebrała nieme instrukcje, wyszła, po chwili wróciła. W
dłoniach trzymała zwój. Podała go mężowi, a ten drżącą
dłonią podał synowi.
– Przepraszam – wycharczał
starzec.
Łzy podeszły mu do oczu. Jakow niczego nie rozumiał.
Chciał odpowiedzi, ale widział, że ojciec niczego nie powie, był
za słaby.
– Wszystko – mówił z trudem –
tam jest. Wybacz...
– Miałam Ci to pokazać po jego śmierci –
wtrąciła matka – ale ojciec ma wyrzuty sumienia. Boi się. Nie
wie co stanie się z nim po śmierci, więc chce uzyskać Twoje
przebaczenie jeszcze za życia.
– Prze...czy...taj –
powiedział ojciec.
Zamknął oczy i można było się domyślić,
że już nie chce rozmawiać.
Jakow zabrał zwój i wyszedł. Usiadł
na ławie we własnym pokoju i zaczął czytać. Pierwsze zdanie
sprawiło, że zakręciło mu się w głowie.
Synu, kocham Cię, ale nie jestem twoim
prawdziwym ojcem.
Przeczytał to zdanie trzy razy,
starannie sprawdzając, czy czegoś nie pomylił. Kiedy już był
pewien, że na pewno dobrze odczytał zdanie, rzucił się na dalszą
treść, licząc na jakieś wyjaśnienie. Może to żart, a może gra
słów i w dalszej treści wszystko się wyjaśni. Czytał i coraz
bardziej bladł. Gorzej być nie mogło. Jego prawdziwym ojcem nie
jest szlachetny rabin Josef, jak do tej pory wierzył, ale ktoś
skrajnie inny. Jego ojcem jest jeden z tych naśladowców
Nazaretańczyka, którego imienia nie wymawia się gronie szanujących
się Judejczyków. Czytał uważnie...
Synu, kocham Cię, ale nie jestem twoim
prawdziwym ojcem. W czasach twojego dzieciństwa powstała sekta
skupiona wokół samozwańczego Mesjasza. Rzym go ukrzyżował, ale
mimo to sekta rozrosła się bardzo. Twój ojciec był uczniem tego
człowieka i po jego śmierci gorliwie o nim głosił. Zarzucał
Wysokiej Radzie, że zabiła Syna Bożego i że spotka nas za to
kara. Kiedy zaczął nas nazywać Wielką Nierządnicą, skazaliśmy
go na śmierć. Byłem przy tym, ale kamieniem nie rzuciłem.
Zauważyli to inni i zaproponowali, bym ożenił się z twoją matką,
wdową po twoim ojcu. W ten sposób zapewniłem jej i tobie
bezpieczeństwo. Twój ociec był bogaty, a ty jedynym dziedzicem,
gdyby coś ci się stało, twoi dalsi krewni przejęliby majątek.
Zaopiekowałem się wami, ale ciebie wychowałem po swojemu, bo
wierzyłem, że tak będzie dla ciebie najlepiej. Zadbałem o twoje
wykształcenie i pozycję w Radzie. Mam jednak wyrzuty sumienia, że
nigdy ci nie powiedziałem prawdy. Nie umiałem, byłeś moją jedyną
pociechą na stare lata i największą miłością. Mam jednak
wyrzuty sumienia, że moje szczęście wyrosło na krwi twojego ojca.
Proszę o wybaczenie i niech Bóg mi wybaczy, amen.
Jakow nie mógł wyjść z dziwnego
stanu odrętwienia. Matka przeczuwając rosnący w nim gniew,
przykazała służbie, żeby nikt mu nie przeszkadzał. Dopiero na
drugi dzień, rano pojawił się na śniadaniu. Był bardzo poważny
i do nikogo się nie odzywał. Odmówił modlitwę dziękczynną i po
posiłku wyszedł bez słowa. Zajrzał tylko do Ojca ale nie wchodził
do pokoju. Sprawdził czy wszystko jest w porządku co w tej sytuacji
polegało na sprawdzeniu czy ojciec oddycha. Oddychał. Jakow zamkną
ostrożnie drzwi i wyszedł na miasto. Wrócił pod wieczór i
zażądał rozmowy z matką.
– Zawsze cię kochałem, – zaczął
powoli i spokojnie – uważałem za bardzo mądrą matkę i
wspaniały wzór dla innych kobiet. W głowie mi się nie mieści –
mówił coraz szybciej – jak mogłaś wyjść za mąż za jakiegoś
sekciarza!
Matka nic nie odpowiedziała, siedziała z pochyloną
głową. Zapadła cisza. Nie wiedziała co odpowiedzieć, a syn nie
wiedział o co pytać. Po chwili odezwała się spokojnie:
– Nie wiesz o czym mówisz...
– Jak to nie wiem! – wybuchnął na
nowo, ale szybko zapanował nad sobą – Ojca rozumiem, ale ciebie
nie rozumiem.
– Jest odwrotnie niż mówisz. Moje
pierwsze małżeństwo było naturalne, a drugie wymuszone. To twój
prawdziwy ojciec...
– Mam tylko jednego ojca! – przerwał jej
gwałtownie i znowu uspokoił się, zakłopotany, gdyż nigdy nie
odzywał się do matki podniesionym głosem. – Przepraszam.
–
Zawsze miałeś tylko jednego ojca, – zaczęła ostrożnie matka, –
ale nie zawsze tego samego. Powstałeś z krwi pierwszego, ale masz
ducha drugiego. Pomyśl, jakby się czuł twój pierwszy ojciec,
gdyby wiedział, że wyszłam za faryzeusza w dodatku członka
sanhedrynu, który go zabił. On też mógłby spytać, jak mogłam
to zrobić? Powiedz mi synu, które małżeństwo było złe pierwsze
czy drugie?
Znowu przez chwilę nikt nic nie mówił, aż bardzo
spokojnie po namyśle odezwał się syn:
– Nie byłoby drugiego
gdyby nie było pierwszego. Wybacz mi matko, – znowu się zamyślił
– ale nie wiem, czy jestem tym kim powinienem być. – łzy
napłynęły mu do oczu, więc pochylił głowę ręce wplatając we
włosy. Twarz była skryta za łokciami. – Opowiedz mi o pierwszym
ojcu, wiem tylko tyle ile tu pisze, czyli nic.
Wzięła do ręki list, przeczytała go i po chwili zaczęła mówić:
– Nie był uczniem Mesjasza. Chodził
za nim, ale uczniem nie był. Raz nawet odważył się podejść i
spytał co ma zrobić, by dostąpić zbawienia, ale jak usłyszał,
że ma sprzedać majątek to się zmartwił, bo majątek miał duży.
Teraz ty go odziedziczysz razem z majątkiem drugiego ojca. Byli
bardzo do siebie podobni, tak samo pracowici, zaradni i tak samo
gorliwi w swej wierze. Po śmierci Mesjasza zaczęły się
prześladowania jego naśladowców, wielu z nich zabito w gniewie, to
znaczy bez pozwolenia Rzymian. Tak też było z twoim ojcem, zginął
ponieważ członkowie sanhedrynu stracili panowanie nad sobą. Gdy
zobaczyli, że twój ojciec nie brał udziału w zbrodni wymusili na
nim małżeństwo ze mną. Chcieli go jakoś związać tajemnicą, a
przy okazji chcieli, by majątek trafił do społeczności
faryzeuszy, a nie uczniów pomazańcowych. Ja byłam przerażona.
Było wówczas dużo zabójstw z powodu wiary w Jeszu...
– Niech
jego imię – zaczął mamrotać pośpiesznie formułkę – pójdzie
w zapomnienie. Matko nie wymawiaj tego imienia.
Matka się
zawahała i po chwili zastanowienia nieśmiało, ale z naciskiem
powiedziała:
– Zawsze... wymawiam... to imię... z
SZACUNKIEM!
___________________
krzysztof pomazańcowy
krzysztof pomazańcowy
Ps. To opowiadanie rozrosło się do powieści, linki do całości prześlę Ci mailem, jeżeli zostawisz go poniżej
Formularz z NeTeS
Gratuluję, potrzeba wyobraźni, aby napisać realne opowiadanie. Konieczne są takie opracowania.
OdpowiedzUsuńWymaga to pracy, ale warto.